Man on the Moon

Man on the Moon

Jak pewnie doskonale wiecie, 20 lipca świętowaliśmy 50. rocznicę lądowania człowieka na Księżycu. Pomyślałam, że to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie filmy, które opowiadają o podboju kosmosu. Planowałam krótki post z kilkoma tytułami, które przedstawiają prawdziwe historie (by choć trochę zawęzić wybór).

Na liście pojawił się oczywiście „Pierwszy człowiek / First Man” (2018) w reżyserii Damiena Chazelle, który wielu widzów uznało za zbyt powolny i nudny, a który ja naprawdę lubię. Przede wszystkim za to, że przedstawia historię Neila Armstronga bez upiększeń, skrótów, łatwych sukcesów czy ładnych obrazków. I za to, że opowiada historię kosmicznych podbojów także z perspektywy żon, niby dumnych, ale też pełnych obaw. Kolejnym tytułem, który chciałam Wam polecić, są „Ukryte działania / Hidden Figures” (2016) w reżyserii Theodore’a Melfi. To z kolei historia trzech niezwykłych Afroamerykanek, pracujących dla NASA w pierwszych latach amerykańskiego programu kosmicznego. Mało w nim kosmosu, za to bardzo dużo prawdy o Ameryce lat 60. Tym, którzy jednak wolą oglądać kosmos, chciałam polecić „Pierwszy krok w kosmos / The Right Stuff” (1983) w reżyserii Philipa Kaufmana opowiadający historię siódemki pierwszych amerykańskich astronautów z programu Merkury, którego celem było wyniesienie astronautów na orbitę okołoziemską. Kolejna historia, którą planowałam Wam przypomnieć, to „Apollo 13” (1995), przedstawiająca mało udaną misję programu Apollo, której celem było trzecie lądowanie na Księżycu (to pierwszy film o podboju kosmosu, który widziałam).

Buzz Aldrin na powierzchni Księżyca, Morze Spokoju, 20.07.1969. Fot. Neil Armstrong/ NASA

I tak przeglądając internet w poszukiwaniu ciekawostek dotyczących tego filmu, trafiłam na niezwykły projekt Toma Hanksa (występującego w „Apollo 13”), Rona Howarda (który „Apollo 13” wyreżyserował) i Briana Grazera (producenta… „Apollo 13”, oczywiście). Otóż ci trzej panowie wyprodukowali niezwykły miniserial opowiadający w zasadzie o całym amerykańskim programie podboju kosmosu – od pierwszego programu o nazwie Merkury, przez Gemini, po Apollo. Okazało się, że serial jest dostępny na platformie HBO GO, a że było sobotnie przedpołudnie, postanowiłam sprawdzić. Chwilę później nastał już sobotni wieczór, a ja „połknęłam” pół serii. Tylko z poczucia obowiązku (żeby napisać post), a także z potrzeby opowiedzenia o tym niezwykłym projekcie, oderwałam się od ekranu. I tak sobie myślę, że wszystkie wymienione przeze mnie na początku filmy zasługują na odrębne wpisy, a ja dziś, totalnie wkręcona i rozemocjonowana (czyt. nieobiektywna) opowiem Wam o miniserialu „Z Ziemi na Księżyc”

Z Ziemi na Księżyc / From the Earth to the Moon (1998)

Tom Hanks urodził się w 1954 roku. Gdy miał 7 lat, prezydent USA John Fitzgerald Kennedy powiedział: „Jestem przekonany, że nasz naród powinien postawić sobie za cel, aby do końca tego dziesięciolecia umieścić człowieka na Księżycu i sprowadzić go bezpiecznie z powrotem na Ziemię”. Ten cel udało się zrealizować 20 lipca 1969 roku, gdy Tom Hanks miał 15 lat. Całe dzieciństwo był więc świadkiem kosmicznego wyścigu z ZSRR (które początkowo zawsze było o krok z przodu) i mniej lub bardziej udanych amerykańskich misji kosmicznych. Uwielbiał to wówczas i kocha do dziś. Jak wspominał w wywiadzie dla CNN w 2011 roku: „Gdy dorastałem, program kosmiczny był doskonałą ilustracją wszystkiego, czego uczyliśmy się w szkole. Geopolityka – bo program był skierowany także przeciwko ZSRR, technologia i nauki ścisłe – bo wszystko było projektowane po raz pierwszy, ekonomia – bo realizacja programu  była niesłychanie droga, a także psychologia – bo czy program podboju kosmosu miał sens, gdy Ameryka przeżywała tak trudny czas (zamach na prezydenta Kennedy’ego i Martina Luthera Kinga, wojna w Wietnamie)”. I co najważniejsze takie właśnie szerokie spojrzenie na Amerykański Program Kosmiczny przedstawił w tej doskonałej miniserii.

Główną inspiracją dla jej twórców była książka Andrew Chaikina „Man on the Moon”. Oparta na wywiadach z 23 astronautami, którzy brali udział w misjach kosmicznych programu Apollo (wszystkich było 24, z których połowa wylądowała na Księżycu), oraz wieloma innymi, którym do tego programu nie udało się dostać, z niezwykłą precyzją opisuje wszystkie aspekty programów kosmicznych. Producenci mieli więc doskonały punkt wyjścia, a autora zaprosili do współpracy przy scenariuszu. Dodatkowo na planie prawie zawsze obecny był David Scott, uczestnik programów Gemini i Apollo, a przede wszystkim siódmy człowiek, który stanął na powierzchni Księżyca. Stanowił nieocenione  źródło wiedzy nie tylko o technicznych aspektach lotów kosmicznych, ale także, a może przede wszystkim o ich uczestnikach. O tym, jacy byli, co lubili, co ich bawiło, a co wkurzało. To on wielokrotnie tłumił nieco przesadzone reakcje aktorów. Bo, jak twierdził, astronauci bardzo często zmagali się z niewyobrażanie dużymi problemami, w których mógł ich uratować jedynie spokój.

Kadr z filmu

Producenci zadbali także o scenografię. W doskonale zrekonstruowanym, na podstawie archiwalnych nagrań i zdjęć, centrum dowodzenia dbano nawet o położenie popielniczek i podkładek pod kubki. Posługiwano się replikami rzeczywistych instrukcji i procedur. Gdy tylko było to możliwe, korzystano z prawdziwych rekwizytów. Symulatory wykorzystane w filmie były wcześniej używane przez NASA. Lądowniki LM 3 („Pająk”) i LM 5 („Orzeł”), o których budowie opowiadał odcinek 5, to prawdziwy lądownik LM 13, zbudowany na potrzeby Misji Apollo 18, która została odwołana. Powierzchnię Księżyca wybudowano w dawnej bazie Marines w Tustin w Kalifornii i do każdego filmowego lądowania na Księżycu zmieniano jej wygląd, zgodnie z topografią miejsca, w którym faktyczne lądowanie miało miejsce. Aby uwiarygodnić wrażenie nieważkości na Księżycu, aktorzy astronauci mieli na plecach przyczepione balony z helem, co pozwoliło zredukować siłę grawitacji do 1/6.

Ogromną zaletą tej serii jest świetna i niesłychanie liczna obsada. Co prawda sam Tom Hanks nie gra w serialu, a jedynie wprowadza widzów w tematykę każdego odcinka, ale na ekranie możemy zobaczyć m.in Maxa Wrighta, którego pokochaliśmy za „Alfa”, Johna Slattery, który dekadę później skradł nasze serca rolą Rogera Sterlinga w serialu „Mad Men”, czy Marka Harmona – szefa waszyngtońskiego oddziału NCIS.

A co najważniejsze, myślę, że warto obejrzeć tę produkcję nawet, jeśli nie jest się ogromnym entuzjastą astronomii, wystarczy być fanem Ameryki, bo przecież serial ten pokazuje jeden z najciekawszych okresów w historii USA.

Tyle o filmie. O podboju kosmosu przez Amerykanów pisać nie będę, bo chcę was zachęcić do obejrzenia całej serii, która, co warte podkreślenia, jest bardzo wysoko oceniana przez ekspertów NASA. A przede wszystkim dlatego, że zwyczajnie mało się na tym znam.

Teraz więc kilka słów o tym, które z tych kosmicznych atrakcji można zwiedzić. Być może nie każdy z Was wie, że Centrum Kosmiczne Johna F. Kennedy’ego na Przylądku Canaveral (a w latach 19–63-1973 zwanym Przylądkiem Kennedy’ego) na Florydzie i Centrum Załogowych Lotów Kosmicznych NASA w Houston w Teksasie dzieli ponad 1500 km! Ale spokojnie da się to połączyć w jednej podróży (szczególnie, że po drodze można zwiedzić zupełnie niekosmiczny, za to niebywale muzyczny i wyjątkowy Nowy Orlean). Niestety mi nie udało się jeszcze tam dotrzeć (planowana delegacja – zima 2021), ale na podstawie przewodników, które mam, a także  informacji z internetu, tym, którzy mają szanse wybrać się tam wcześniej, mogę polecić dwa „kosmiczne” miejsca.

Space Center w Houston

Centrum edukacyjne otwarte w 1992 roku, które ma do zaoferowania astronomiczną ilość atrakcji. Można tu obejrzeć największą kolekcję kosmicznych skafandrów, zobaczyć prawdziwe kosmiczne kapsuły wykorzystywane w programach Mercury, Gemini i Apollo, wejść do  zrekonstruowanego nosiciela wahadłowców NASA 905 oraz obejrzeć interaktywną wystawę dotyczącą przyszłości misji na Marsa. A przede wszystkim wybrać się na NASA Tram Tour, czyli przejazd po terenie całego centrum kosmicznego z przewodnikiem, który opowie o historii tego miejsca, o tym, nad czym teraz naukowcy NASA pracują, a także pozwoli zajrzeć do Historycznego Centrum Kontroli Misji Kosmicznych. Szczegóły na stronie https://spacecenter.org/

Kontrolerzy w Centrum Kontroli Misji Kosmicznych świętują powrót Apollo 11 na Ziemię, 24 lipca 1969; źródło: NASA

Kennedy Space Center na Przylądku Canaveral

To właśnie z tego centrum startowały misje komiczne Merkury, Gemini i Apollo i to tu przede wszystkim powinni trafić najwięksi fani kosmosu. Działa ono już od 1963 roku – wówczas można było przejechać wyznaczoną trasą na terenie, a w niewielkiej przyczepie obejrzeć równie niedużą wystawę. Dziś jest ósmym najwyżej ocenianym muzeum (wg Trip Advisor) w USA! Tu na interaktywnej wystawie można poznać historię największych bohaterów  programów kosmicznych, zobaczyć prawdziwe konsole używane w centrum kontroli misji Mercury i obejrzeć prawdziwy, zrekonstruowany w 2013 roku, wahadłowiec Atlantis! Ale przede wszystkim można sprawdzić na symulatorach, jak wyglądał prawdziwy start statku kosmicznego, oraz doświadczyć szkolenia, jakiemu poddawani są astronauci!

Do tego „Rakietowy Ogród”, czyli ekspozycja rakiet, które wynosiły w kosmos i ludzi, i satelity, oraz wycieczka autobusowa z przewodnikiem po całym centrum. Mimo że jeszcze kilka dni temu kosmosem nie interesowałam się w ogóle, teraz nie mogę się doczekać wizyty w Kennedy Space Center. Szczegóły na stronie https://www.kennedyspacecenter.com/

Rakietowy Ogród, źródło: kennedyspacecenter.com

Kto nie planuje wyjazdu do USA, a ma ochotę jeszcze poświętować 50. rocznice pierwszego lądowania człowieka na Księżycu, może wybrać się do warszawskiego Domu Spotkań z Historią, który przygotował wystawę „Zdobyć Księżyc”. Zebrano na niej zdjęcia z archiwów NASA, na których można obejrzeć nie tylko samą eksplorację Księżyca, ale też cały proces, który do niej doprowadził.

Tyle na dziś, ja wracam do kolejnych odcinków „Z Ziemi na Księżyc”.

Ania Jóźwiak

Share