Prawdziwa amerykańska rodzina, czyli słów kilka o początkach reality TV
Prawdziwa amerykańska rodzina, czyli słów kilka o początkach reality TV
Dziś już nikogo nie dziwi, że telewizja śledzi, obnaża, podgląda… Przez ekrany wciąż przewija się mnóstwo rozmaitych big brotherów i im podobnych. Podglądacze mają w czym wybierać. A i tych, którzy chcą być podglądani, nie brakuje. A przecież nie zawsze tak było. Kiedy pierwszy reality show pojawił się na ekranach, wywołał nie lada sensację. A był to…
An American Family (1973), reż. Craig Gilbert
Wyemitowany w 1973 roku przez telewizję PBS 12-odcinkowy serial „An American Family” miał być kroniką codzienności pewnej amerykańskiej rodziny. Na pomysł wpadł Craig Gilbert, reżyser i producent telewizyjny. Założenie miał takie: wchodzę z kamerą, filmuję wszystko bez jakiejkolwiek ingerencji, a dzięki temu odkrywam uniwersalną prawdę o amerykańskim społeczeństwie. I pokazuję przemiany społeczne i kulturowe. Czysta technika cinema vérité – popularnego w latach 60. nurtu w filmie dokumentalnym, charakterystycznego dla francuskiej Nowej Fali. Szefowie PBS nie byli przekonani, ale postanowili zaryzykować. No cóż, wszyscy lubią podglądać innych – jak zakładał Gilbert – więc ten format miał szansę się sprawdzić w zyskującej coraz większą popularność telewizji.
Na bohaterów Gilbert wybrał rodzinę Loudów, przedstawicieli amerykańskiej klasy średniej. On (Bill) – biznesmen, często w służbowych rozjazdach, ona (Pat) – zadbana pani domu w typie Jackie Kennedy. Do tego gromadka dzieci (20-letni Lance, który dopiero co przeprowadził się do Nowego Jorku i mieszka w Hotelu Chelsea, 18-letni Kevin i o rok młodszy Grand, którzy wraz ze swoim zespołem grają głośną muzykę w garażu, oraz dwie córki: 17-lenia Delilah przeżywająca pierwszą poważną miłość i nieśmiała 13-letnia Michele), ładny dom z basenem w Santa Barbara, trzy psy, dwa koty, złote rybki w akwarium.
Loudowie byli ciekawi tego nowego doświadczenia. Właściwie bez wahania zgodzili się na udział w przedsięwzięciu. Telewizja ich pociągała. Może sława trochę też… Wpuścili więc do swojego życia kamery. I o ile kamery te ich nieco krępowały, o tyle również intrygowały. Starali się uważać, żeby wypaść dobrze. Starali się kontrolować. Ale przecież nie da się kontrolować przez cały czas. Z czasem Loudowie musieli przyzwyczaić się do obecności filmowej ekipy, a nawet o niej zapominali. Widzowie mogli zobaczyć członków rodziny w różnych sytuacjach, towarzyszyć im podczas spotkań z sąsiadami, pracy, odpoczynku, zakupów, rozmów… Codzienna nuda. Nie żałowano taśmy filmowej w oczekiwaniu na coś ekstra. Nie ma co ukrywać, że z pewnością twórcy programu z niecierpliwością czekali na mniejsze i większe potknięcia i z chęcią je rejestrowali. Telewizja bowiem lubi sensacje. Czy się doczekali?
Owszem. Tak oto zamiast kroniki codzienności typowej amerykańskiej rodziny widzowie otrzymali… obraz rozpadu tejże rodziny. Zdrady, kłamstwa, rozwód… – tematy w ówczesnej telewizji nie podejmowane. Pojawienie się kamery zadziałało jak katalizator – uwolniło od dawna ukrywane i tłamszone problemy. Idealna rodzina okazała się nieidealna. Nieszczęśliwa, poświęcająca się sprawom rodzinnym żona, zdradzający ją nie raz i nie dwa mąż… A w dodatku syn homoseksualista (tak, tak – to właśnie przed kamerą doszło do coming outu Lance’a, który zresztą niedługo później stał się ikoną społeczności LGBT+).
Trzysta godzin nagrań, 1,2 mln dolarów, 12 odcinków, 10 milionów widzów. „An American Family” zaszokowało Amerykę i wywołało szeroką dyskusję. To była dla widzów absolutna nowość – zarówno problemy, jakie zobaczyli na ekranie, jak i forma. Sprawy rodziny Loudów omawiano na prawo i lewo. Emocjonowano się nimi. Scena, w której Pat wręcza Billowi dokumenty rozwodowe, jest uznawana za jedną ze stu najlepszych scen w historii telewizji według magazynu „TV Guide”.
Serial omawiano nie tylko w lokalnych i krajowych gazetach, ale także w prestiżowych publikacjach, takich jak „Harper’s” czy „Atlantic”. Wypowiadały się na jego temat liczne autorytety: pisarze, dziennikarze, socjologowie. Z czasem rodzina Loudów stała się wręcz symbolem tego wszystkiego, co poszło nie tak w Ameryce.
Po emisji programu Loudowie zarzucali twórcom manipulację, tendencyjny montaż. Walczyli o swoją godność. Udzielali wywiadów, pisali artykuły w gazetach i czasopismach oraz pojawiali się w programach takich jak „The Phil Donahue Show” i „The Mike Douglas Show”. 12 marca 1973 r. znaleźli się zaś na okładce „Newsweeka”. I uparcie przedstawiali swoją wersję – że wiele sytuacji było przebiegle zaaranżowanych przez reżysera, który bardzo chciał dodać swojemu programowi dramatyzmu.
Program wywołał debaty dotyczące życia rodzinnego i seksualności, stanu i charakteru narodu oraz roli telewizji w kulturze amerykańskiej. Zastanawiano się także nad etycznością projektu, nad jego przesłaniem, nad tym, czy rzeczywiście przedstawia prawdę… Czy Loudowie zachowywali się naturalnie? Czy pokazane na ekranie wydarzenia nie zostały wyreżyserowane?
I czy rzeczywiście zachowano wszystkie założenia cinema vérité? Hm… No nie bardzo, jak się okazało. Reżyser nie był tak obiektywny, jak deklarował.
„Telewizja zjadła moja rodzinę” – powiedział Lance Loud. Tak, Loudowie już nigdy nie byli tacy sami, zresztą telewizja też nie…
W 2011 roku temat ten wzięli na warsztat Shari Springer Berman oraz Robert Pulcini i wyreżyserowali wyprodukowany przez HBO film „Cinema vérité”.
Cinema vérité (2011), reż. Shari Springer Berman, Robert Pulcini
„Cinema vérité” to fabularna opowieść o kulisach realizacji „The American Family”. Twórcy postawili sobie za cel pokazanie prawdy o tej produkcji, a przy okazji… obnażyli bezwzględność telewizji.
Aktorów dobrano idealnie – Tim Robins jako Bill i Diane Lane jako Pat (nominowana za tę rolę do Złotego Globa oraz do Emmy) są niezwykle podobni do granych przez siebie postaci. Bardzo wiernie odgrywają też sceny, które w widzowie mogli oglądać w 1973 roku. Diane Lane przygotowywała się do roli na podstawie książki „A Woman’s story” z 1974 roku, w której Pat Loud opowiedziała swoją historię. Z samą Pat aktorka spotkała się dopiero przed sama premierą.
Charakteryzacja też robi wrażenie. Fryzury, stroje, wystrój wnętrz, samochody… Lata 70. jak żywe.
Co więcej, w filmie znalazło się dużo fragmentów „An American Family”, a także programów publicystycznych, w których ten reality show omawiano (wywiady z Loudami oraz twórcami programu).
Twórcy filmu pokazali swoją wersję wydarzeń, w której ideałów cinema vérité trudno się doszukać. Podobno Craig Gilbert (w filmie grany przez Jamesa Gandolfiniego) rozważał pozwanie twórców filmu do sądu. Za zniesławienie (i zasugerowanie romansu z Pat Loud). Ukazano go jako przebiegłego manipulatora ukrywającego się pod przebraniem przyjaciela. Czy przesadzono? Alan Raymond, pracujący przy „An American Family” jako operator twierdzi, że w rzeczywistości Gilbert był jeszcze gorszy. Zresztą po zakończeniu zdjęć do tego kontrowersyjnego show panowie ani razu się do siebie nie odezwali. A Gilbert… nie zrobił już żadnego innego filmu.
Amerykańska rodzina – kontynuacje
W 1983 roku nakręcono sequel programu – „American Family Revisited: The Louds 10 Years Later”.
Za ostatni odcinek programu uznaje się symbolicznie film wyemitowany w 2003 roku, który powstał z inicjatywy Lance’a Louda – „Lance Loud! A Death in American Family”, nakręcony przez Alana i Susan Raymondów, parę filmowców, która była zaangażowana w realizację „An American Family” i z którymi rodzina Loudów się zaprzyjaźniła. W filmie tym pokazano ostatnie dni życia Lance’a Louda, który przez ponad 20 lat był uzależniony od metamfetaminy i był nosicielem wirusa HIV (zmarł w 2001 roku).
W 2012 roku Pat Loud napisała książkę „Lance out Loud”, w której opowiedziała o swoim synu.
Po więcej informacji o „An American Family” warto zajrzeć tu: https://www.pbs.org/program/american-family/.